piątek, 30 stycznia 2015

3

I zobaczyłam tam moją matkę podrywającą Alana. Zaśmiałam się w duchu i chciałam wejść do biura, ale ona mnie zatrzymała.
- Skarbie... Dlaczego uciekłaś?- spojrzała na mnie, jak gdyby na prawdę nie wiedziała o co chodzi. Chciała mnie przytulić, ale ją odepchnęłam.
- Co ty sobie kobieto wyobrażasz?! Mam 19 lat, mogę robić co chcę! A poza tym nie wybaczę ci tego, ze znowu zdradzasz ojca i to z jego bratem!
- Ale skarbie... Z twoim ojcem nic mnie nie łączy poza jakimś głupim papierkiem.
- Tak?! A obrączki? A wasze przysięgi? Nic dla ciebie nie znaczą?
- Oj to co innego- nienawidziłam tej jej fałszywości- nie mieszkamy razem i mamy swoje życie.
- Tak. Ale zawsze zależało ci tylko na jego pieniądzach. Weź wyjdź nie chcę mi się z tobą gadać- wyrzuciłam ją za drzwi, ale chwilę potem znowu weszła.
- Wyjdź!- usłyszałam pukanie do drzwi mojego biura. Zdziwiłam się i pozwoliłam na wejście. Był to Zayn, a mama od razu zmierzyła go od góry do dołu. Już miała na niego ochotę.
- Cześć Meghan... Coś się dzieje?
- Tak. Mam problem z moją matką..- podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
- To twój chłopak? Niedawno byłaś z Adrien'em.
- Tak. Byłam, ale już nie jestem, a Zayn...- chłopak przerwał mi w połowie zdania.
- Tak jestem jej chłopakiem, a pani jest jej matką prawda?
- Tak- podała mu dłoń i flirciarsko na niego spojrzała. Chciało mi się rzygać- to ja nie będę wam gołąbkom przeszkadzać- wyszła sobie, a ja spojrzałam na mulata.
- Chłopakiem?
- Przynajmniej cie uratowałem. Powinnaś mi dziękować. Poszła sobie.
- Tak dzięki, co Pan tu robi?
- Okay... Przejdźmy na Ty. Jestem Zayn- podał mi rękę, a ja się uśmiechnęłam i ją złapałam.
- niech Ci będzie. To co tutaj robisz?
- Chciałem zaprosić Cię na kolację i jak widać zjawiłem się w odpowiednim momencie- zaśmiałam się.
- Tak masz rację, a co do kolacji to dzisiaj chyba nie mam czasu.- usiadłam za swoim biurkiem i założyłam nogę na nogę, a on usiadł jakby był moim klientem.
- Jesteś moją dziewczyną i nie chcesz zjeść ze mną kolacji?
- Dziewczyną? Ja tak nie powiedziałam. To ty chciałeś mnie uratować przed moją matką i tak głupio palnąłeś.
- A ty nie zaprzeczyłaś.- spojrzałam na niego. Faktycznie... Mogłam się odezwać, ale czemu tego nie zrobiłam? Pasowało mi, że tak powiedział... Dlaczego?
- No dobrze, ale dzisiaj na prawdę nie mam czasu... Jutro?
- Jasne- pokazał swój boski uśmiech i wstał. Zrobiłam to samo, by podać mu rękę, a on obszedł biurko dookoła, zwinnym ruchem mnie do siebie przyciągnął i pocałował. Zdziwiłam się i go odepchnęłam.
- Nie jesteśmy parą- spojrzałam na niego- nie całuj mnie, ani w mojej pracy, ani nigdy.
- jeszcze nie jesteśmy. Niedługo będziesz o to błagać- dał mi buziaka w policzek i wyszedł, zostawiając mnie zdezorientowaną w moim biurze. Do świata żywych przywrócił mnie pisk przyjaciela.
- CO ten przystojniak tutaj robił?
- Przyszedł zaprosić twoją przyjaciółkę na kolację- zaśmiałam się i podeszłam do szafy po jeden z segregatorów. Miałam nadzieję, że zajmę się pracą.
- Oh my Got! Ciebie?
- A masz tutaj inną przyjaciółkę?
- Nie, ale... Boże jak to się stało?!
- Normalnie... Ojciec mnie z nim poznał. To nic nadzwyczajnego.
- Taka dupa.. Ciebie.. Bierz go!
- Alan bierz się do roboty.- przeglądałam papiery i znalazłam to, czego potrzebowałam. Wypisałam długopisem wszystko potrzebne i mu podałam.- to twoja robota na dziś, a ja muszę iść do mojego klienta, który siedzi w więzieniu. Będę niedługo- zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.

Spotkanie z klientem trwało przez 2 godziny. Ustaliliśmy dużo, a ja jeszcze musiałam wrócić do biura.

Wysiadłam pod biurem. Było jakoś po 20, a ja idę do kancelarii.. Zawsze o tym marzyłam... Czujecie ten sarkazm?
Weszłam do mojego biura i od razu wzięłam się za szukanie odpowiednich papierów. Jutro czeka mnie sporo chodzenia po mieście. Musze odwiedzić kilka osób... Kiedy chciałam podejść do biurka przestraszyłam się.
- Zayn co ty tu robisz?- Spojrzałam na niego przestraszona. Siedział na moim miejscu i mi się przyglądał.
- Czekałem na ciebie.
- Na mnie? Ale tutaj? O tej godzinie?
- No wiesz... Każdy ma swoje sposoby.
- Tak.. Oczywiście. Twoja ulubiona odpowiedź?- oparłam się dłońmi o biurko, stojąc na przeciwko niego i na niego spojrzałam- Mówisz mi, ze chcesz abym cię lepiej poznała, ale gdy o coś pytam, ty odpowiadasz, że każdy ma swoje sposoby. Więc niby jak mam cie poznać?
- Jutro na kolacji będziemy mieli czas porozmawiać skarbie..
- Skarbie powiadasz? Nie wiem, czy nie dosłyszałeś, ale mój ojciec mówił wyraźnie. Tylko stosunki zawodowe.
- Taaak... Przypominam sobie coś.
- I? Nic sobie z tego nie robisz?
- Gdyby nie ja, twój ojciec by się tak nie wybił. Pomogłem mu, więc zawsze mogę to wszystko zepsuć, a chyba Adam nie chce stracić pracy.
- To szantaż emocjonalny. Nie możesz tego zrobić.
- Owszem.- wstał i na mnie popatrzył.- Twój ojciec chyba mnie nie docenia- wyciągnął dłoń w moją stronę, złapałam ją, nie byłam pewna co on chce zrobić. Obszedł biurko, oparł się o nie i mnie do siebie przyciągnął.
- nie Zayn... Nie będziesz całował mnie w pracy.- próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale to nie było zbyt proste.
- Mnie się opierasz?
- A co? Nie jesteś do tego przyzwyczajony? Ahh tak.. Pewnie masz każdą, którą sobie wymarzysz, ale nie ze mną te numery.- stałam ciągle przy nim, czułam jego oddech na swojej szyi.
- Już niedługo... i będziesz błagać bym cię pocałował.- spojrzał na mnie i dał mi buziaka w policzek. Byłam tym zdezorientowana. Nadal mnie nie puszczał. Usłyszeliśmy klucz w zamku i głos mojego przyjaciela. Zayn mnie puścił, a ja stanęłam obok niej. Alan wszedł i na nas spojrzał.
- Przeszkodziłem wam w czymś? Przyszedłem po papiery, które mi dzisiaj przekazałaś. Zapomniałem ich od ciebie.- ja się tylko uśmiechnęłam i skinęłam głową. Przyjaciel ich odszukał.
- Alan, bo Pan Zayn też właśnie wychodzi... Odprowadzisz go?- zapytałam ze sztucznym uśmiechem i spojrzałam na przyjaciela, a później na mulata.
- Jasne. Proszę- wskazał Alan, a Zayn odchodząc szepnął tylko
- Jeszcze się zobaczymy.
Zostałam sama w moim biurze. Ten facet totalnie wybił mnie z rytmu. W końcu się ogarnęłam i zaczęłam nadal szukać moich papierów, potrzebnych na jutro.
Po 22 wyszłam z biura, a równocześnie z kancelarii. Zamknęłam ją i zeszłam na dół. Na dziś miałam już dość... Spotkań z brunetem i wszystkiego... Wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam do domu. O dziwo ojciec już w nim był.
- Cześć tato- dałam mu buziaka na przywitanie i nalałam sobie wina. Wraz z kieliszkiem poszłam do siebie na górę. Usiadłam na łóżku i jedną ręką ściągnęłam szpilki. Na prawdę miałam dość i bolały mnie stopy.
- Kochanie, muszę dzisiaj wyjść... Mam spotkanie.
- tato.. Czy... czy ono jest z jakąś kobietą?- Spojrzałam na niego i popiłam pytanie winem.
- Tak. Chyba mi pozwolisz prawda?
- tak, oczywiście.
- idę się przebrać, ale wiedz, ze mogę dzisiaj nie wrócić.- zaśmiałam sie.
- Okay, mogę zostać sama, dam sobie radę. Ale nie zawal.
Ojciec poszedł się przebrać, a ja poszłam rozpuścić włosy, rozczochrałam je i wyszłam. Kiedy byłam w kuchni ojciec przyszedł.
- I jak wyglądam?- odwróciłam się w jego stronę.
- No no... Tato... Ta kobieta musi być wyjątkowa- zaśmiałam się i poprawiłam mu kołnierz i krawat.- świetnie. Baw się dobrze tato- dałam mu buziaka w policzek, a on się uśmiechnął i poszedł ubrać lakierki. Usłyszałam zamykanie drzwi. Znowu zostałam sama, bo gosposi i sprzątaczki już nie było. Z mikroweli wyciągnęłam obiad, który został dla mnie. Tylko, gdy usiadłam przy stole usłyszałam dzwonek do drzwi. No nie! Nawet nie mogę sobie zjeść! Poszłam otworzyć, a za nimi zobaczyłam Zayn'a. Bez słowa wszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Co ty tutaj robisz?- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie miałaś dziś czasu na kolację. Nie przyszłaś na nią, więc ona przyszła do ciebie.- wyciągnął zza pleców jakieś danie owinięte we folię i kwiaty. Uśmiechnęłam sie i je zabrałam.
-ślicznie pachną- poszłam do kuchni, wzięłam wazon, nalałam do niego wody i wstawiłam bukiet. Potem Zayn wszedł.
- Nie bałeś się, ze mój ojciec znowu cie wyrzuci?- spojrzałam na niego i zaczęłam wyciągać jedzenie.
- Wiedziałem, ze ma dzisiaj spotkanie.
- Tak? Skąd? Tylko nie mów, ze masz swoje sposoby, bo ja cie stąd wyrzucę.
- Umówił się z moją ciotką.- spojrzałam na niego. Uśmiechał się.
- Ja się tego po nim nie spodziewałam.- poszłam do salonu przygotować nakrycie. Później odgrzałam danie w piekarniku i po pół godzinie mogliśmy zacząć jeść.
Po kolacji wzięłam go do swojego pokoju, Zayn miał 24 lata... Co ja z nim tutaj właściwie robię? Usiedliśmy na łóżku, załączyłam relaksacyjną muzykę i położyłam się na łóżku.
- Wybacz, ale nogi mi odlatują po całym dniu na szpilkach- spojrzałam na niego. Nie minęła minuta, a moje nogi były na jego kolanach, przez niego masowane. Uśmiechnęłam się. Chyba wiedział co dobre, potrzebowałam tego. Zayn był dziwnie cichy...
- dziękuję za kolację, była bardzo smaczna- powiedziałam patrząc na niego.
- wiem- zaśmiał się- bo ja robiłem
- naprawdę? Potrafisz gotować?
- Tak... Nie mam nigdy na to czasu, ale dziś.. To inna sprawa.
- Przecież nie musiałeś, nie byliśmy wcale umówieni.
- Tak, ale chciałem ci sprawić przyjemność po całym dniu ciężkiej pracy.- uśmiechnęłam się na te słowa. Po chwili zaproponowałam Zayn'owi by położył się obok mnie. Kiedy to zrobił, odsłoniłam dach. Znaczy była tylko przezroczysta szyba, a my patrzeliśmy na gwiazdy. Pokazywałam je tylko osobom, z którymi mam niezwykły kontakt.. Przyjaciółki... Ojciec i do niedawna Adrien. Czasami nocowałam u taty i miałam okazję pokazać to niektórym.
- widzisz jednorożca?- zapytałam Zayn'a pokazując ręką na kilka gwiazd.
- Nie.- zaśmiał się, ale po chwili zmienił zdanie- tak, teraz widzę- złapał moją rękę i splótł nasze palce. Zdziwiłam sie, ale nie wyrwałam ręki, a mogłam... Pokazałam prawą tym razem wiewiórkę.- uśmiechnęłam sie i przygryzłam dolną wargę. Spojrzał na mnie, a ja zrobiłam to samo. Widziałam jego uśmiech i iskry w oczach.
- ale masz ładne oczy. Takie miodowe- uśmiechnęłam się.
- To ja powinienem ci prawić komplementy.
- Ale ja mówię serio. Podobają mi się.- patrzyłam na niego, a on złapał wolną dłonią moją twarz i pocałował. Tym razem nie bałam się, ze ktoś nas zobaczy i odwzajemniłam pocałunek, który stawał się coraz gorętszy. Zayn nadal trzymał moją dłoń. Boże co ja robię! w końcu się od niego oderwałam.
- nie powinniśmy tego robić- spojrzałam na niego.
- chyba nie powiesz mi, ze ci się nie podobało?
- Zayn.. Nie o to chodzi
- ha! Czyli ci się podobało?
- Chodzi o to, ze ojciec by się wkurzył, jak by się dowiedział.
- Nie musi wiedzieć, ze sie ze mną całujesz w jego domu.- spojrzałam na niego.
- jesteś niemożliwy.- położyłam głowę na poduszce i patrzyłam w niebo. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim brzuchu. Szybko ją ściągnęłam.
- Chyba musisz już iść.
- Nie. Moja mama się nie martwi, bo jestem dorosły.- walnęłam face palm'a i się zaśmiałam.
- Ale ja ci mówię, że powinieneś.
- eh no dobrze...- wstał i wyszedł z mojego pokoju, ale zaraz potem wrócił , rzucił się na łóżko i namiętnie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, a potem położyłam ręce na jego klacie i go odepchnęłam.
- Chodź cię odprowadzę, bo chyba się straciłeś.- zaśmiałam się i oboje zeszliśmy na dół.
- To co? Do jutrzejszej kolacji?
- Jeszcze się zastanowię po dzisiaj. A w sumie gdzie miałabym przyjść?
- Do mojego apartamentu. Chyba wiesz gdzie mieszkam?
- Jakoś skombinuję adres- zaśmiałam sie, a on wyszedł. Zakluczyłam drzwi i poszłam na górę. Co ja robię z tym facetem... To się źle skończy, ale on mnie tak intryguje... Poszłam się myć.
__________________________________________________
I co sądzicie o rozdziale? :D mnie się podoba ♥

1 komentarz:

  1. KOCHAM Twojego bloga <3 masz talent, dziewczyno, nie marnuj go! ;) nie moge sie doczekac nexta, pisz szybko!!!


    tastetheair-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy